sobota, 28 czerwca 2014

IV

"Ktoś nas zniszczył."
-Ale to nie byłam ja. Naprawdę.
Mówię po czym natychmiast w moich oczach pojawiają się łzy. Czuję jak wielkie dłonie siatkarza po raz kolejny dzisiejszego dnia obejmują moje drobne ciało.
-Nie płacz Zuzka.
Mówi siatkarz. Trochę uspokojona drążę temat.
-Nawet nie wiesz jakie piekło przechodziłam w domu. Tęskniłam za tobą żyłam nadzieją ze pewnego dnia pojawisz się Ty i moje problemy nie będą miały takiego znaczenia.
Opowiadając marzenia z dzieciństwa delikatnie podnoszę koszulkę którą zamieniłam z sweterkiem. Piotrek dębieje patrząc na blizny które są pozostałością po mojej matce.
-Gdybym wiedział ze dzieje ci się aż taka krzywda poprosiłbym znajomych o pomoc.To moja wina ja cie zostawiłem.
Mówi łamiącym się głosem. Tak ten cichy skromny i opanowany wielkolud właśnie teraz pociąga nosem co jest efektem płaczu. Teraz ja przytuliłam jego ogromne ciało starając się wmówić mu ze nie miał na to wpływu. Po kolejnej godzinie naszej rozmowy postanawiamy wrócić do ośrodka coś zjeść. Gdy wchodzimy na stołówkę czuje kilkanaście par oczu wlepionych w nasze sylwetki. Zapewne nie trudno zauwazyć nasze podkrążone oczy czym pewnie zawracają sobie głowy siatkarze.
-Kiedyś Zuzia wam wszystko wyjaśni.
Mówi siatkarz odgadując pewnie myśli każdego z nich.
-Ale..
Nie dokańcza Kurek napotykając złowrogi wzrok swojego przyjaciela. Rozglądając się zauważam ze Susie bardzo dobrze dogaduje się z Andrzejem co bardzo mnie uszczęśliwia. Po kolacji udaje się do swojego pokoju gdzie już wcześniej zostały wniesione moje bagaże. Wyciągam z najmniejszej walizki strój w którym śpię i udaje się do łazienki w celu zmycia z siebie kilkunastu mijających godzin. Gdy już wychodzę nagle w moim królestwie zjawia się Ziomek.
-Mała jutro tylko jeden trening. Rano śniadanie o 8:30 potem siłownia o 10 obiad o 13:30 wolne i o 19:30 kolacja.
Mówi siadając na łóżku obok Pewnie zapytacie gdzie Susie? Ta dostała osobny pokój.
-Ok. Wszystko?
Pytam próbując się go pozbyć gdyż wiem, że zaraz zacznie się temat, którego chcę uniknąć.
-Tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
Odpowiada.
-Dobra.
Mówię w tym samym momencie się kładąc do nawet wygodnego łóżka.
-Jak tam z Piotrkiem?
Pyta spoglądając na moje lekko unoszące się usta. Opowiadam mu o całym naszym spotkaniu po czym dodaję:
-Gdy tylko go zobaczyłam serce o mało co nie wyskoczyło. Jestem pewna, że nadal jest dla mnie ważny. Tylko.
I w tym momencie mój język odmawia posłuszeństwa.
-Tylko co?
Pyta zdezorientowany.
-Tylko nie wiem jako kto.
Mówię łapiąc się nad tym, że myślę o nim zupełnie inaczej niż kiedyś.
-Jest możliwość, że się w nim zakochasz?
 Pyta poprawiając się na łóżku.
-Nie wiem. Nie chcę. Wiem, że ma dziewczynę i dziecko. Nie zniszczę tego. Ale wiem też, że teraz nie dam mu odejść.
-Wiesz powiem ci coś tylko nikomu nie mów. Ola dziewczyna Piotra już go kilka razy zdradziła. Sam Piotrek nie ma pewności czy to jego dziecko.
-To dlaczego nie zrobi testów?
Pytam zdziwiona.
-Ola mówiła, że jak zrobi testy to oznacza koniec ich związku. A ten jest w niej tak zakochany, że zrobi wszystko co ona mu każe. A teraz przepraszam ale idę spać. Ty też się wyśpij.
Mówi po czym całuje mnie w czoło i udaję się w kierunku swojego pokoju.
Usypiam niemalże od razu. Ale budzę się w środku nocy z chęcią na papierosa.
Zdziwicie się, że palę. Robię to co prawda rzadko ale robię. W tym celu zabieram paczkę papierosów i zapalniczkę i udaję się na balkon umieszczony na korytarzu. Moje ciało dopada lęk gdy widzę siedzącą tam ludzką sylwetkę. Uspokajam się gdy dostrzegam tam Piotra.
-Spać nie możesz?
Pytam czym wprawiam go w totalne osłupienie.
-Wystraszyłaś mnie. Nie mogę. Mój syn jest chory na szczęście to tylko grypa ale u takich małych dzieci wszystko możliwe.
-
Przykro mi. Nie martw się. Wyzdrowieje. Na pewno jest silny po tatusiu.
Mówię po czym kolejny raz biorę go w swoje ramiona.
-Wiesz, nadal nie mogę uwierzyć. Że cię spotkałem. Wtedy gdy wyjeżdżałem miałem ci powiedzieć coś ważnego niestety nie mogłem cię znaleźć.
Mówi.
-Co chciałeś mi powiedzieć?
Pytam z nutką zaciekawienia.
-W zasadzie to już nic takiego.
-No powiedz proszę.
-Przepraszam nie teraz. Opowiadaj co tam u ciebie się działo w tej Rosji.
-W sumie nic ciekawego. Skończyłam szkołę chciałam być fotografką ale niestety nigdzie nie potrzebowali fotografa.
-A w klubie ojca?
-Wiesz Tata ciągle mi mówił, żebym tam pracowała.Ale nie chciałam. Chciałam być samodzielna nawet myślałam o tym aby przeprowadzić się do Polski do Rzeszowa. Niestety brak pieniędzy a nie chcę ciągle brać od Taty.
-Gdybyś była w Rzeszowie widywalibyśmy się częściej. Kto wie może udałoby nam się odbudować nasze stare relację.
Mówi z lekkim optymizmem.
-Mieszkasz w Rzeszowie? No tak ale wtedy zrzuciłabym się wam wszystkim na głowy a to nie o to chodzi. Czas się wziąć za swoje życie.
-No co ty. Ci wszyscy ludzie są naprawdę mili. Pomoglibyśmy ci.
-Dziękuję.
-Za co?
Pyta ze zdziwieniem.
-Za wszystko.
Mówię dając mu buziaka w policzek po czym udaję się do swojego pokoju. Znowu zasypiam. Niestety takiej pobudki bym się nie spodziewała.

__________________________________________________________
Radykalna zmiana narracji. Przepraszam ale tak mi się lepiej pisze. :)
Mam nadzieję,  że się spodoba i skomentujecie.
Pozdrawiam i całuję. =*

czwartek, 26 czerwca 2014

III

"Tak na wstępie. Poszukuję opowiadań z Nowakowskim pilne błagam." :)


"Nowe życie, czy może kontynuacja kłopotów starego?"

-No nie wiem.
Powiedział zaskoczony ojciec.
-Tato zgódź się proszę.
-No ale ty masz niedługo urodziny i to w dodatku 25.
-Niech Pan się nie martwi o urodziny.
Odpowiedział z uśmiechem Łukasz.
-Eh. No dobra jedź.
-Dziękuję tatku dziękuję.
Krzyczałam jak nienormalna no ale chyba mi się nie dziwicie. Gdy cała atmosfera się uspokoiła ruszyłam z ojcem do domu.
 Cały ten tydzień minął jakoś dziwnie wolno. Nastał piątek dzień pakowania.
-Tato widziałeś gdzieś tą moją koszulę ulubioną?
Krzyknęłam z kuchni. Ten dzień był tak zakręcony, że wszystko pogubiłam.
-Na twoim łóżku pewnie.
Rzeczywiście. Po kilku godzinnym pakowaniu zasnęłam. Nazajutrz wstałam o 6:00 miałam tylko 2 godziny czasu. Wzięłam szybki prysznic po czym wysuszyłam włosy. Ubrałam ciemne spodnie i biały sweterek z racji tego, że na dworze było dzisiaj zimno. Włosy spięłam w roztrzepanego koka i udałam się na śniadanie.
-Pamiętaj, że masz na siebie uważać.
Ostrzegał Władimir.
-Jasne tato. Będę codziennie dzwonić.
-Mam nadzieję. O której macie samolot?
-O 10 ale o 8:30 mamy stawić się na lotnisku.
Nie byłam z tych osób, które boją się latać samolotami więc jakoś zbytnio zestresowana nie byłam.
Nie wiecie jeszcze najistotniejszej rzeczy. W trakcie mojego koszmarnego dzieciństwa miałam jedynego przyjaciela. Tak się składa, że właśnie on będzie na zgrupowaniu. Jedyny mnie wspierał, nie był taki jak inni.W pewnym momencie jego rodzice zabronili mu się ze mną spotykać i wywieźli go do dziadków na drugi koniec Polski. Wiem, że próbował się ze mną kontaktować ale nie bardzo mu to wychodziło.  Nie mam do niego żalu o to, że wyjechał. Teraz przynajmniej się rozwija zawodowo. Bardzo się boję tego spotkania. Nie wiem jak zareaguje. Z tego co mówił Łukasz chłopaki nie wiedzą, że przyjeżdżam.

-Dobra ja się zbieram.
Powiedziałam żegnając się z ojcem.
-Uważaj na siebie.
W jego jak i zarówno w moich oczach można było dostrzec łzy. Szybkim krokiem wyszłam z domu i wsiadłam do taxi w której siedzieli już Łukasz z Susi.
-Jak tam mała?
-Boję się. A co jak on  mnie odtrąci?
 -Nie martw się on taki nie jest.
-Oby.
Podróż na lotnisko minęła nam w ciszy tak samo jak i ta w samolocie. W Warszawie czekał już na nas mini bus do Spały.
-Zuza jesteśmy już wstawaj.
Poczułam natarczywe szturchanie mojego barku.
-Co? Gdzie?
-Do Spały głupku.
Powiedział Łukasz i razem z moją przyjaciółką wybuchnęli śmiechem.
Przed ośrodkiem czekało już całe stado wielkoludów. Pierwszy wyszedł Łukasz z Susie ja miałam wyjść później bałam się.
-Chłopaki trener pewnie wam mówił, że przyjadą dwie nowe koleżanki. Tak więc to jest Susie.
Widziałam jak każdy się z nią przywitał. Widziałam Go. Był tam uśmiechał się. Niewiele się zmienił. Nagle do busa wszedł Łukasz informując, że mam wyjść.
-Panowie a to jest Zuzia.
Zauważyłam jak go wmurowało. Na pewno nie spodziewał się mnie.Każdy powoli się ze mną przywitał aż nadeszła jego kolej.
-No Piter poznaj koleżankę.
Krzyknął z boku Bartek.
-Ale my się znamy.
Odparł bez emocji.
-Chłopaki zostawmy ich.
Rozkazał Łukasz. Jak powiedział tak zrobili.
-Może pójdziemy się przejść?
Zaproponował.
-Nie wiem czy powinniśmy.
Nagle w moich oczach zgromadziły się łzy.
-Ale mała nie płacz chodź tutaj.
Nagle poczułam się tak jak wtedy jego wielkie ramiona okalające moje malutkie ciało.
-Wiesz może to dziwne ale czułem, że cię wreszcie spotkałem. Wtedy gdy rodzice zabronili nam się spotykać. Uciekałem kilka razy w miesiącu aby ciebie odnaleźć jak  na 15 latka miałem nikłe szanse. Potem w wieku 18 dostałem list.
-Jaki list?
Zapytałam zdziwiona.
-No od ciebie. O tym, że nie chcesz mnie znać.

____________________________________________________________________
Znowu krótki. Ale wybaczcie jestem chora i weny nie mam.
Komentujcie. :))

sobota, 21 czerwca 2014

II

"Nie bój się.
 Życie się ułoży."

 Ona znowu tu  była. Siedziała obok. Nieświadoma niczego wstałam. To był największy błąd. Ona również powoli wstała i wolnym krokiem zaczęła zbliżać się w moją stronę. W jej ręku można było dojrzeć przedmiot. Coś jakby nóż. Tak znowu mi to zrobiła. Uderzyła mnie w twarz za całej siły a ja upadła na ziemie. Stanęła nade mną i uśmiechając się znowu mnie krzywdziła. Znowu ciągnęła metalowy przedmiot po moim ciele. Nie potrafiłam  wypowiedzieć słowa. Czułam tylko potworny ból. Płakałam, błagałam aby mi nic nie robiła. 
 Nagle poczułam jak ktoś lekko potrąca moje ramię. Otworzyłam zapłakane oczy i przytuliłam się do Władimira.
-Co się stało kochanie? Dlaczego płakałaś?
-Ona znowu tu była. Biła mnie. Boję się.
Niemal krzyczałam.
-To tylko zły sen. Nie bój się jestem przy tobie. Nie pozwolę ci zrobić krzywdy.
Odpowiedział po czym mocniej mnie przytulił.
-Boję się.
 Ciągle płakałam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam była 10:00. Spojrzałam na ekran telefonu gdzie czekała już na mnie wiadomość od Susie.
*Hej mała. ;* Idziemy dzisiaj na jakieś zakupy? Weźmiemy Łukasza. Mecz dopiero o 19:00.*
Długo się nie musiałam zastanawiać dlatego Odpisałam jej, że mogę iść tylko ma dać znać Łukaszowi. Sama poszłam zrobić sobie śniadanie. Na stole leżał jakiś biały papierek.
*Zuziu nie martw się jestem u rodziców. Wrócę o 15:00. Tata ;**
No tak czyli śniadanie musiałam zrobić sobie sama. Gdy siedziałam zajadając się kanapkami powoli docierało do mnie co się stało w nocy. Aby o tym nie myśleć postanowiłam udać się do mojego pokoju aby zabrać jakieś ubrania. Padło na rurki, koszulę i szpilki. W końcu moje 180 cm przy wzroście samego Łukasza czy Susi która miała 190 to nic. Zabrałam ubrania i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy pokręciłam i byłam już gotowa do wyjścia.
 Napisałam sms do Łukasza czy wie o której Susi zorganizowała zakupy.
*O 12 u niej.*
Odpisał a ja postanowiłam jeszcze zrobić lekki makijaż. Około 11:30 byłam  gotowa i ruszyłam  w stronę domu przyjaciółki. Postanowiłam, że się przejdę więc droga zajęła mi 20 minut. Gdy dotarłam na 6 piętro zapukałam do drzwi.
-Hej.
Powiedziałam Sus ubrana dzisiaj w spodnie, zwykłą białą bokserkę i białe vansy. Włosy spięła w zwykłą kitkę.
-Cześć. Idziemy już? Łukasz czeka pod blokiem.
Powiedziałam poganiając przyjaciółkę, która ubierała czarną kurtkę.
-Tak idziemy.
Powiedziała zamykając drzwi. Po chwili byłyśmy już w samochodzie Łukasza.
-To gdzie jedziemy dziewczyny?
Zapytał.
-To Susia ci nic nie mówiła?
Zapytałam z zdziwieniem po czym spojrzałam na dziewczynę.
-No jakoś tak wyszło.
Odpowiedziała zakłopotana.
 -To gdzie jedziemy?
Powiedział Łukasz i po cichu się zaśmiał.
-Na zakupy.
Odpowiedziałyśmy chórem i zaczęłyśmy się śmiać.
-O nie.
Westchnął.
-Widzisz dlatego mu nie mówiłam.
-W sumie to masz rację.
Po 10 minutach byliśmy już w centrum handlowym. Nawet namówiłyśmy Łukasza aby kupił sobie spodnie i buty. My natomiast zaszalałyśmy bardziej. Ja kupiłam sobie kurtkę w sumie nie wiem po co skoro zbliża się lato, ale z drugiej strony w Rosji jest nadzwyczaj zimno. W następnym sklepie zakupiłam strój i sukienkę.
Susi kupiła zwykłe szorty i kilka bokserek i czerwone vansy. Sama nie rozumiem po jej tyle tych butów.
Po zakupach udaliśmy się do swoich domów. Do meczu miałam jeszcze 3 h dojście na hale zajmowało 10 minut więc spokojnie o 18:30 mogłam wyjść.
-Cześć tato wróciłam.
-No cześć. Gdzie byłaś?
-Na zakupach z Łukaszem i Susie.
-A ten znowu gdzieś chodzi zamiast odpoczywać. Przyda mu się parę dodatkowych okrążeń na treningu.
Powiedział tata po czym obydwoje wybuchliśmy śmiechem
-O której idziesz na hale?
-O 18:30. Nie będę dzisiaj tam tyle siedzieć.
-Ja jadę o 17.
Odpowiedział po czym poszedł do siebie. Ja skierowałam się do mojej małej sypialni. Zabrałam laptopa i sprawdziłam facebooka. Akurat dostępny był Łukasz.
-Siema staruszku.
Zaczęłam konwersację.
-Staruszku? Ja ci dam. Zobaczysz.
-Jak przed ostatnim meczem?
-Wiesz jak na mecz z Moskwą jest miarowo. Co słychać u ciebie?
-Leci. (Naprawdę tak dawno się nie widzieliśmy).
-Wiesz w sumie mam do ciebie propozycję.
-Do mnie? Jaką?
-Niedługo zaczyna się czerwiec. 28 maja mamy stawić się w Spale. Tak sobie pomyślałem. Może pojedziesz ze mną? Poznasz Kurka Winiara i te inne gwiazdy.
-Że ja? Na serio?
Byłam tak podekscytowana jak nigdy.
-No tak TY!
-Od kiedy do kiedy?
-No od 28 maja. Jeździłabyś z nami na mecze, treningi. Po Mistrzostwach Świata w naszym kraju byśmy wrócili.
-O_o jeju nie wiem co mam powiedzieć. Ale po 1 Tata się nie zgodzi, po 2 Wasz trener po 3 Susie. ;c
-Z twoim tatą porozmawiam dzisiaj, więc się nie martw. Trener powiedział, że zawsze jeden fotograf więcej się przyda. Po 3 Susi też by pojechała.
Chwila. Jaki Fotograf.
-Łukasz! Jaki fotograf?
-No powiedziałem trenerowi, że lubisz fotografować i robisz to dobrze. Zgodził się.
Fakt lubię robić zdjęcia i czasami zastanawiałam się czy nie robić tego zawodowo.
-Ale.
-Żadnego ale. Jeżeli tylko Trener się zgodzi jedziesz.
Więcej nie zdążyłam napisać bo Łukasz zrobił się niedostępny. Jakoś nie pojmowałam tego. Ja? Zuzanna Alekno miałabym poznać tych wszystkich wspaniałych reprezentantów? Miała bym im towarzyszyć każdego dnia przez kilka miesięcy? Miałabym robić im zdjęcia? Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Nie myśląc dłużej poszłam otworzyć w drzwiach stała Susie.
-Mała a ty nie gotowa?
-Przepraszam zapomniałam.
Krzyknęłam już z pokoju gdzie na szybko przebrałam koszulę na koszulkę klubową taty.
-Czy ty Susi wiedziałaś o pomyśle Łukasza?
-Dowiedziałam się wczoraj. Cieszysz się?
-Na co? Jeszcze nie wiadomo czy Ojciec mnie puści.
Powiedziałam zamykając drzwi.
-Puści, puści.
-Chciałabym. Wyobrażasz sobie to. Tyle facetów i to w dodatku nasi idole. Kurek, Winiarski, Nowakowski.
-Ej mała nie rozmarzaj się tak. Jeszcze masz tydzień.
-Dobra, dobra pośpieszmy się bo nie zdążymy.
Powiedziałam. Po 10 minutach byłyśmy już w hali. Dokładnie o 19 rozpoczął się mecz. Nasi siatkarze szli w łeb w łeb z chłopakami z Moskwy. Ostatecznie mecz skończył się zwycięstwem Moskwy. Nasi chłopcy byli załamani. Moim zdaniem nie mieli czym przecież 2 miejsce i tak jest dobre. Ale pewnie i tak tego nie zrozumiem. Zauważyłam na Łukasz i Tata mnie wołają. Ruszyłam  w ich kierunku.
-Więc o co chcieliście mnie spytać?
-Trenerze bo ja chciałem zabrać Zuzę na zgrupowanie, mecze i treningi Polskiej reprezentacji jako fotograf.

_______________________________________________________________________
Obiecałam dłuższy więc macie. :)))
Nie jestem z niego zadowolona no ale innego nie umiałam wymyślić przepraszam!.

środa, 18 czerwca 2014

I.

"Łzy są rutyną.
A blizny wspomnieniem."

Płakałam coraz głośniej. Kątem oka zauważyłam przybliżającą się postać matki. Podchodziła. Znowu. Spojrzałam na nią smutnymi oczami. W dłoniach miała przed chwilą odpalonego papierosa. Bez zastanowienia podciągnęłam moją koszulkę i bezlitośnie przykładała palącą się część papierosa do mojego ciała. Bolało tak bardzo jak nic dotąd. Włożyła dłoń do kieszeni i wyciągając scyzoryk uśmiechnęła się. Płakałam, błagałam aby tego nie robiła aby dała mi spokój. Żeby mnie zostawiła. Jednak ona nie reagowała na moje prośby i jednym pociągnięciem zrobiła mi straszną ranę w okolicach brzucha. Dwie mniejsze pod piersiami. Więcej nie pamiętam. Obudziłam się w szpitalu gdzie przy łóżku był tylko Władimir oznajmiający że matka już nigdy nie zrobi mi krzywdy i że zabiera mnie ze sobą. Do Kazania.

***
Odruchowo złapałam się za brzuch. Dotykając go dało się wyczuć lekkie wypuklenia, które były skutkiem skaleczenia mojego ciała.

Momentami sama nie wiedziałam co czułam.Nienawidziłam matki, ojca za to że zabrali mi Laurę że zniszczyli mi dzieciństwo. Z drugiej strony byłam cholernie szczęśliwa że mogę normalnie funkcjonować, że mam tatę przy sobie. Czasami brakowało mi Polski. Częściej myślałam że po 25 urodzinach wyjechać. Rozpocząć coś na nowo. Oczywiście kontaktu z Władimirem nie chciałam kończyć. Tylko po prostu jechać, studiować, żyć w Polsce. Często razem z Sus zastanawiałyśmy się czy może rzeczywiście nie wyjechać. Nasz pomysł poparł również Łukasz, który od czasu kiedy gra w klubie Ojca stał się moim przyjacielem. Niestety tata był przeciwny, ale z czasem Żygadło powoli go przekonywał mówiąc że w końcu i tak zagra w Polsce będzie się nami opiekował. Ostatnio gdy go zapytałam co o tym myśli powiedział że się zastanowi jak skończę 25.

Wysiadłam z metra i ruszyłam zdecydowanym krokiem w stronę hali. Z 200 metrów od wejścia dogonił mnie Anderson.
-Cześć mała.
Powiedział w swoim ojczystym języku.
-Cześć. Lepiej się pośpiesz bo tata znowu będzie marudził.
Powiedziałam również po angielsku.
Tak jak powiedziałam tak mnie posłuchał i w mgnieniu oka zniknął za drzwiami szatni. Ja natomiast udałam się na siłownię, gdzie miał się odbyć trening.
-Cześć córeczko.
Rzucił tato.
-Hej.
Przywitałam się z nim dając mu buziaka w policzek.
-Mogę pooglądać trening?
To pytanie raczej było retoryczne. dlatego też nie usłyszałam odpowiedzi. Ojciec ruszył w stronę chłopaków którzy już zdążyli zająć swoje miejsce na krzesełkach ustawionych pod ścianą. Głośno rozkazał im zrobić kilka okrążeń wokół boiska natomiast sam poszedł usiąść i przypatrywać się poczynaniom dwumetrowców. Tata jest raczej spokojną i miłą osobą ale w czasie treningów i meczy zachowuje zimną krew. Chłopcy posłusznie wykonywali polecenia trenera i dlatego po pół godzinnej rozgrzewce nakazał im zagrać jednego seta, a resztę dnia mieli wolne. Zagrali w składach:
Anderson, Jegorow, Apalikow, Kazakow, Jakowlew, Kobzar i Wierbow. Drugi skład natomiast wypełniali:
Żygadło, Michajłow, Babiczew, Abrosimow, Moczałow, Wołkow i Siwożelez. Rozpoczęła drużyna Matta. Nie wiem czy przebijanie piłki nogą i głową można nazwać siatkówką ale po 30 minutowym meczu w "siatkówkę" wygranym przez drużynę Łukasza 25:23 wielkoludy udali się do szatni w celu zmycia z siebie pozostałości po treningu i przebrania. Ja poczekałam na ojca który jeszcze musiał przypomnieć chłopakom o jutrzejszym meczu. W tym sezonie to już ostatni mecz decydujący o tym kto zgarnie złote medale.

______________________________________________________________
Wiem, że będziecie rozczarowane. Postaram się aby następny był dłuższy. Sama nie jestem zadowolona. ;c
Postanowiłam dodawać w środy i soboty z racji tego że rozdziałów jest bardzo dużo. Przepraszam za niezgodności (np. kontuzja Łukasza). Liczę na również sporą ilość komentarzy jak pod Prologiem. Wszelkie krytyki i pochwały piszcie w komentarzach, na asku lub na fb.(KONTAKT).
Czytasz=Komentujesz :)
Pozdrawiam

sobota, 14 czerwca 2014

Prolog


 "Cierpię.
Po raz kolejny cierpię.
Czemu wszyscy dookoła są szczęśliwi?!
Czemu tylko ja cierpię?"

Pytałam siebie ponieważ w moich myślach po raz kolejny przypominał mi się widok mojej siostry leżącej na zimnej zszarzałej podłodze naszej piwnicy. Jadąc Kazańskim metro w kierunku "Basket-Hall Arena" płakałam. Na tej hali mój ojczym trenował tutejszych.

Mój prawdziwy "ojciec" był prawdziwym tyranem. Nienawidziłam go za wszystko co mi zrobił. W wieku 5 lat po raz pierwszy mnie uderzył. Później robił to regularnie co najmniej raz dziennie. Spytacie pewnie o matkę. Ona wcale nie odróżniała się za bardzo od niego. Była tak samo agresywna wobec mnie i Laury.

****03.03.2007

Właśnie zabrzmiał dzwonek oznaczający koniec lekcji. Wielu z Was cieszy się słysząc dźwięk dzwonka. Niestety należę do niewielu z tych którzy tego nienawidzą. W szkole wszyscy się ze mnie śmieją. Co ja mam poradzić, że nie mam oryginalnych ciuchów jak  wszyscy? Że zamiast nosić zeszyty przynoszę zużyte kartki aby chociaż część notatek zapisać. Oni nigdy nie zrozumieją dlaczego nie chce chodzić do domu. Żadne z nich nie przeżywa takiego piekła jak ja. Nikt z nich nie wie, że nie dawno miałam siostrę. Że ona teraz leży w grobie. Nie przeczuwają że mój ojciec był w stanie pozwolić zabić własne dziecko dla pieniędzy. Najlepsze że te pieniądze nie były na utrzymanie rodziny tylko na alkohol . Tak teraz w sumie siedzi w więzieniu. Co prawda go nie ma. Ale nadal jest ona. Boję się. Związała się z Białorusinem jak dobrze wiem. Fakt miły facet z niego. Dogadujemy się. Zastanawiam się czy to tylko pozory. I czy kiedyś powiem mu "tato". Nigdy nie wymówiłam tego słowa w kierunku osoby mojego prawdziwego ojca. Gdy Władimir wychodzi do pracy w domu jest totalne piekło. On za każdym razem gdy jest na treningu swoich podopiecznych (Młodzików z Bełchatowa) nie ma nawet pojęcia, że w jego domu rozgrywa się tragedia. Każde dziecko cieszy się z obojga rodziców, z kochających dziadków, z rodzeństwa. A co ja mam? Ojca za kratkami, siostrę w grobie i matkę alkoholiczkę.
Tego dnia wracałam do domu bardzo powoli. Miałam nadzieję, że uda mi się wydostać z domu i wyjść z Władimirem na trening. Niestety wchodząc do domu go już nie było. Okazało się że trening był przełożony a ojczym ma coś do pozałatwiania na mieście. Był wymarzonym ojcem. Dostawałam co chciałam od niego. Niestety matka wszystko zabierała i nawet nie pozwalała się pobawić, nacieszyć kompletnie nic. Większość dzieci dostaje co chce. A ja?  Nawet zeszyty do szkoły zabierała.
-Obiad na stole.
Powiedziała oschłym głosem. Tylko takim się do mnie zwracała.
-Nie jestem głodna.
Odpowiedziałam. Chociaż w głębi siebie wiedziałam, że to odpowiedź której ona nie chciała usłyszeć.
-Jeżeli gówniaro ci daję jedzenie masz jeść.
Powiedziała kopiąc drzwi mojego pokoju tak mocno że wiszące nad moim łóżkiem zdjęcie Laury się potłukło.
-Coś ty narobiła.
Zapytałam dławiąc się łzami.
-Zniszczyłaś mi życie, zabiliście ją a teraz nawet to mi niszczysz? Nienawidzę Cię. Obiecuję, że niedługo z stąd wyjadę, zobaczysz.
Płakałam coraz głośniej. Kątem oka zauważyłam przybliżającą się postać matki.

_________________________________________________________________________________
Wiem, że może się nie podobać. I bardzo przepraszam za to. Moje pierwsze opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość i motywację. :)
Czytasz = Komentujesz
Zapraszam : http://ask.fm/I_hate_Youu_x3